Żarty o bacy

Baca wraca z sawanny i rozmawia z kolegą:
– I co żeście baco na tej sawannie widzieli?
– A widziałem antylopę.
– Naprawdę? I jak ona wygląda?
– Jak koń, tylko szybciej biega.
– I co tam jeszcze widzieliście baco?
– A widziałem zebrę.
– Naprawdę, a jak ona wygląda?
– Jak koń tylko w paski?
– I co tam jeszcze widzieliście baco?
– A widziałem krokodyla.
– Naprawdę, a jak wyglądał?
– Właściwie nie wiem, bo do konia nie był podobny.

– Baco, co robicie?
– Uwozom!
– Na co?
– Cobyk nie spod!

Siedzi góral na kamieniu i kreci przyrodzeniem.
– Co robicie baco?
– Dostołem kredyt z Powiatowego Biura Pracy i rozkrencom interes.

Przyszedł baca do spowiedzi.
– Proszę księdza, zgrzeszyłem…
– Jak synu?
– Szedłem sobie przez łąki i widzę piękną damę. Podkradłem się, przewróciłem ją, no i długo kopulowaliśmy.
– To wielki grzech synu.
– To jeszcze nic, na to wszystko patrzyli jej rodzice, bracia, siostry, ciotki, wujowie, kuzynostwo i sąsiedzi.
– Jak to? I nic nie powiedzieli! – pyta ksiądz.
– Powiedzieli: Beeeeeeeeee

Dwaj turyści idąc szlakiem górskim dotarli do polany a na niej znajdowała się
stara studnia. Jeden mówi do drugiego:
–Stary jaka studnia!!! Ciekawe jaka jest głęboka?
Znaleźli kamień i wrzucili do środka. Zaczęli nasłuchiwać a tu cisza. Wzięli zatem większy kamień ,wrzucili do środka a tu…cisza. Powtórzyli taką akcje jeszcze dwa razy z większymi kamieniami i efekt zawsze był ten sam czyli cisza. Stwierdzili że to niemożliwe , że studnia musi mieć dno. Zauważyli na polanie ogromną szynę kolejową i postanowili ją wrzucić do środka. Jak postanowili tak też zrobili. Przytachali i resztką sił wrzucili do środka. Słuchają a tu… cisza. Ale dzieje się rzecz niezwykła; mija około minuta a po polanie biegnie a w zasadzie podskakuje do tyłu czarny baran i wskakuje do studni.Turyści zgłupieli. Po kilku chwilach podchodzi do nich stary góral i się pyta:
–Panowie! Nie widzieliście może gdzieś na polanie czarnego barana?
Oni na to:
–No tak właśnie widzieliśmy… Biegł do tyłu i wskoczył do studni.
Na to góral:
–Niemożliwe przecież był przywiązany do szyny!

Siedzą se gazda i gaździna na przyzbie, za nimi spalona chałupa. siedzą , milczą smętnie. Gazda zwraca się do gaździny:
– wis, ze te zbójcy spalili nasą chałupę, to jech zbójnickie prawo,
ze nam syćkie dutki zabrali, to jech zbójnickie prawo,
ze ciebie zgwałcili, to jech zbójnickie prawo,
ale ze psytym tak dupą rusałaś, to jus cyste kures*wo.

Pewien góral z żoną i siedmioletnim synem przechodzili w bród Dunajec. Na środku rzeki gdy woda sięgała im już do piersi, żona zaniepokojona zapytała:
– A gdzie Jontek?
– Nie bój się – odpowiedział chłop – ja go za rękę prowadzę!

Turysta w schronisku pyta bacy:
– Baco. Obudźcie mnie mnie o godzinie 07.00
Rano:
– Panie Wstawaj
– Prosiłem bace żeby mnie obudził o 07.00
A na to baca:
–No właśnie.To się pan pośpiesz, bo już 09.00

Wyprowadził młody żonkiś Góral swoją młodą żoneczkę na szczyt góry i mówi:
– Popatrz sobie na te piękne widoki i zapamiętaj jak najwięcej z tego krajobrazu ,bo ino przez cołki miesiąc,będzies oglądała ino biały sufit!!!

Do bacy przychodzi turysta i widzi na ścianie skórę z barana. Zaciekawiony pyta:
– Baco czy ta skóra to z tego barana co mieliście go w zeszłym roku?
– Ano z tego.
– To czemu go zabiliście?
– Musiałem bo mnie straszył.
– Jak to was straszył?
– A wsadzał łeb do sieni i beczał –uuu–be,uuu–be

Pewien turysta mówi do górala:
– Ale macie tu piękne widoki.
Góral odpowiada:
– E tam,nie widzę, bo mi góry zasłaniają.

Na polanie pasą się owce, które dzielą się na czarne i białe, a pilnuje ich baca.
– Baco! –pyta turysta – Ile jedzą te owce?
– Które czorne czy biołe?
– Czarne!
– O! Duziutko!
– A białe?
– Tyle samiuśko!
– A ile taka owca waży?
– Czorna czy bioła?
– Czarna!
– O! Ze 30 kilogramów!
– A ta biała?
– Tyle samo!
– A ile taka owieczka żyje?
– Ale czorna czy bioła?
– Czarna!
– O! Nie duzo!
– A biała?
– Tyle samiuśeńko!
– To po co mnie się baca pyta czy czarne czy białe?
– Bo czorne są moje.
– A białe?
– Biołe tyż są moje!

Siedzi Baca przy domku, nagle zjawia się turysta i mówi:
– Baco macie dzieci?
– Nie, nie mom
– To mogę zostawić u Was mój samochód? Bo jak go zostawię na parkingu to przyjdą dzieci i mi go rozwalą a szkoda.
– Dobrze zostawcie koło sopecki!
Turysta wraca po 2 godzinach i widzi jak dzieci skaczą po jego nowiutkim aucie, rysują lakier kamieniem i biją szyby.
Turysta zdenerwowany idzie do bacy i mówi:
– Baco mówiliście, że nie macie dzieci
A Baca na to:
– To nie są dzieci to są skurwysyny.

Turysta pyta się górala:
– Baco czemu ciągniecie ten łańcuch?
– A co, mam go pchać?!

Stary Baca postanowił odwiedzić wdowę. Puka wieczorem do jej chaty:
– Kto tam – pyta wdowa.
– Stasek Gąsienica od Krzeptowskich z Gubałówki – odpowiada baca.
– Wejdźcie, tylko niech ostatni z was zamknie drzwi…

Siedzi góral w lesie na pieńku drzewa obok którego wbita jest siekiera i krzyczy :
–” o jezu jezu jezusicku!”
Po chwili usłyszał go przechodni turysta i pyta się go :
– Co ci jest ?
Na co góral odpowiada :
– Mnie? Mnie nic nie jest! O Jezu Jezu Jezusicku!
– A coś się stało komuś z twojej rodziny? –pyta turysta
– Mojej? Nie nic. O Jezu Jezu Jezusicku!! – odpowiada góral
– To co się stało, że tak krzyczysz? – dopytuje się turysta
– O jezu jezu jezusicku jak mi się robić nie chce !

Turysta zaczepia bace w lesie:
– Gdzie jest giewont?
– Łot.. – turysta zdziwiony, ale pyta po angielsku:
– Łer is giewont baco?
– Łot.. – odpowiada baca – turysta swoje:
– Łer is giewont? –
– Łodpierdolzesie niewidzis ze leje!!!

Stary baca siedzi na przyzbie i patrzy na przechodząca Jagnę.
– Chodź no Jagna, pokochamy się…
– A co wy też baco, do kościoła idę!
Mija pięć minut i Jagna wraca.
– Wicie baco, tak se myślę. Kościół stał i stać będzie, a z wami to już różnie bywo…

Przychodzi turysta do bacy na Polanie Chochołowskiej:
– Baco, macie tu wrzątek?
– Jest, ino zimny.

Juhas widzi bacę prowadzącego duże stado owiec.
– Dokąd je prowadzicie?
– Do domu. Będę je hodował.
– Przecie nie macie obory, ani zagrody! Gdzie będziecie je trzymać?
– W mojej izbie.
– Toż to straszny smród!
– Trudno, będą się musiały przyzwyczaić.

Siedzi baca na drzewie a koło niego przechodzą turyści:– Ahoj, baco.– Ahoj.Przechodzą inni.– Ahoj, baco.– Ahoj.Sytuacja powtarza się parę razy:– Ahoj, baco.– A hoj z wami.

Rolnik dzwoni na policję i mówi:– Gienek trzyma kradzione pieniądze pod zbożem w stodole.Rolnik dzwoni po godzinie do Gienka i pyta:– Byli?– Byli.– Przerzucili zboże?– Przerzucili.– No to następnym razem ty dzwonisz, że w mojej stodole są pieniądze….

Turysta pyta bacę:– Baco? A głęboko w tym jeziorku?Na to baca:– Płyciutkie ci ono jest. Wszedł turysta i się utopił. A baca dziwi się:– A kaczce ino do skrzydeł było!

Pewien turysta szedł brzegiem Dunajca. Po drugiej stronie zobaczył bacę, a że byli od siebie daleko, turysta krzyknął:– Głęboka!?– To nie Oka! To Dunajec!Turysta rozbiera się i wskakuje dowody. Całego go przykrywa, topi się i cudem dopłynął do drugiego brzegu. Wnerwiony podchodzi do bacy i wrzeszczy:– Ja ci dam, szmato, do jajec!

Przyjeżdża turysta w góry. Pewnego razu spotyka bacę, który zabawia się z owcą.– Oj baco, baco… Co wy robicie? Kobiet nie macie?– A ni ma, a rozładować jakoś sie trzeba.Turysta wzruszył ramionami i sobie poszedł. Ale minęło pare dni i turyście zaczął doskwierać brak kobiet. „Skoro baca może to i ja moge” – pomyślał. Poszedł na łąkę, wybrał sobie owcę i zaczął się z nią zabawiać. Po chwili przyszedł baca:– Oj, turysta, turysta… tyle pinknych owiec w okolicy, a wy barana pchacie?